
Tatry – moje miejsce na ziemi
Kiedy potrzebuję odetchnąć od miejskiego zgiełku, pakuję plecak i wyjeżdżam w polskie Tatry. Piękne panoramy górskie potrafią zachwycić nawet najbardziej wymagających turystów. Dlatego jeśli jeszcze nie miałeś okazji podziwiać tatrzańskich widoków, śmiało pakuj plecak i ruszaj w drogę.
Zakopane nigdy nie śpi
Zakopane to ogromna baza noclegowa. Szukając tak zwanej „mety” zawsze zwracamy uwagę na bliskość wychodzących szlaków w góry, pozwala to zaoszczędzić nam czasu na przejazdy. Jednak jeśli nie uda się znaleźć nic w preferowanej okolicy, nie martwi nas to. Zakopane jest doskonale skomunikowane z pobliskimi miejscowościami, zatem jeśli nie masz samochodu, busem dojedziesz wszędzie.
Stolica Polskich Tatr to wiecznie żywy organizm. Za dnia turyści spacerujący po okolicy, szukający tradycyjnych regionalnych wyrobów, smaków i pamiątek. W nocy zaś miasteczko wypełnione góralską muzyką, pysznym grzańcem i głośnymi rozmowami do samego rana.
Wstawaj skoro świt i ruszaj na szlak
To co lubimy najbardziej, będąc w Tatrach, to to, że nigdy się tam nie wysypiamy. Głodni widoków, z samego rana startujemy na szlak. Uposażeni w plecaki – wypełnione prowiantem, dodatkową odzieżą (pogoda w górach zmienną jest) i mapą, wyruszamy w drogę na spotkanie z potęgą gór.
Tatry – nasz pierwszy raz na 2 000 m. n.p.m.
Jak to mówią do odważnych świat należy, choć bardziej prawdziwe w naszym przypadku byłoby stwierdzenie „do nieświadomych”. Swoją wyprawę na pierwszy dwutysięcznik rozpoczęliśmy od Palenicy Białczańskiej, do której bez problemu dotrzemy busem z centrum Zakopanego.
Trasa początkowo mało widokowa, zwykły asfalt, ale nie zniechęca nas to, ponieważ jesteśmy w naszych ukochanych Tatrach. Zawzięcie idziemy przed siebie, i już po niedługim czasie nasze oczy zaczynają cieszyć się pięknymi widokami, ale to dopiero niewielka namiastka tego, co spotka nas później.
Spacerując szybkim marszem już po 1,5 h docieramy do Schroniska nad Morskim Okiem. Korzystając z ciszy i spokoju, który panuje jeszcze w tym miejscu, oddajemy się chwili zadumy i relaksu. Odprężeni, pełni pokory startujemy żółtym szlakiem w kierunku naszego celu, jakim jest Szpiglasowy Wierch.
Szlak wije się jak serpentyna. Wraz z nabieraną wysokością, naszym oczom ukazują się coraz piękniejsze widoki.
Wędrując po górach, warto czasami zatrzymać się i obejrzeć za siebie, gdyż to co ukaże się naszym oczom, może nas nieźle zaskoczyć. Idąc szlakiem nie bójmy się zagadywać nadchodzących z naprzeciwka piechurów. Mogą oni posłużyć nam dobrą radą a czasami sam ich odwzajemniony uśmiech, dodaje otuchy w trudach wspinaczki.
Po nie całych 3 h wędrówki w pełnym słońcu, meldujemy się na wysokości 2 172 m.n.p.m. Hura, jesteśmy na szczycie, prawdziwi zdobywcy. Ze szczytu rozpościerają się niesamowite widoki na Dolinę Pięciu Stawów Polskich, Rysy i okoliczne szczyty, zwyczajnie zatkało nas.
Ponieważ na samym szczycie nie ma zbyt wiele miejsca, po chwili kierujemy się w dół na Szpiglasową Przełęcz. Tam pozwalamy sobie na dłuższa przerwę i zasłużony posiłek. Przyznać trzeba, że w górach wszystko smakuje lepiej:)
Góra zdobyta – pora wracać na niziny
Po zasłużonym odpoczynku, zaczynamy się szykować w drogę powrotną. Ku naszemu zdziwieniu, w dole pojawiają się łańcuchy (ktoś tu nie do końca zapoznał się z trasą). Strach ma tylko wielkie oczy a zamontowane łańcuchy okazują się bardzo pomocne podczas drogi powrotnej. Już po kilkunastu minutach znajdujemy się na kamiennej ścieżce prowadzącej nas prosto do Doliny Pięciu Stawów. Po drodze mamy okazję podziwiać panoramę doliny oraz majestatyczną Orlą Perć (jeden z najtrudniejszych szlaków Polskich Tatr).
Będąc w dolinie robimy sobie kolejną, obowiązkową przerwę na regenerację. Dzięki temu możemy również nacieszyć się otaczającymi nas zewsząd bajecznymi widokami. Z pewnością służy to również nawiązywaniu nowych znajomości z napotkanymi w dolinie turystami.
Kończąc spotkanie z „Piątką” zahaczamy o Wodospad Siklawa, obowiązkowy punkt na tej trasie.
Dalsza droga powrotna wiedzie już przed Dolinę Roztoki. Gdzie naszej wędrówce towarzyszy szum górskich strumieni, działający kojąco na nasze zmęczone całodniową wędrówką ciała.
Naszą wyprawę na pierwszy w życiu dwutysięcznik kończymy w miejscu, w którym rozpoczęliśmy tą przygodę. Stąd busem udajemy się do centrum Zakopanego, na zasłużony, solidny i ciepły posiłek. Potem czeka nas już tylko gorący prysznic, ciepły koc i sny o „wielkich zdobywcach tego świata”:)
Już wkrótce kolejny wpis o naszych górskich wędrówkach. Do zobaczenia na szlaku!
Ewelina


4 komentarze
Jagoda
Świetne fotki – mam ochotę spakować się i jechać juz teraz 😊
Jowita
Dziękujemy! 🙂
Nikodem
Fajny szlak na blogowy początek. Podejście od Morskiego na Szpiglas łatwe i przyjemne. Na zejściu jest szansa zapoznać się z osławionymi łańcuchami w wersji light. A widoki rekompensują wysiłek. Czekam na dalsze relacje, do porównań ze swoimi dokonaniami 😉
Ewelina
Idealny szlak, żeby swoje serce na zawsze zostawić w Tatrach:) Dziękujemy za odwiedziny! Kolejne wpisy już wkrótce:) Mamy nadzieję, że nie przejdziesz obok nich obojętnie:)